Recenzja filmu

Superpies i Turbokot (2019)
Ben Smith
Agata Gawrońska-Bauman
Waldemar Barwiński
Michał Sitarski

Jak pies z kotem

Składa się to wszystko na kolejną, budżetową animację, w której nie ma na czym zawiesić ani oka, ani ucha; w równym stopniu bezpretensjonalną, co pozbawioną charakteru.
Jak pies z kotem
Bez względu na to, czy wolicie spoglądać w ufne ślepia psiego kompana, czy może wierzycie w półboski status kotowatych, "Superpies i Turbokot" przypomną Wam, za co kochacie swoich milusińskich. Szkoda tylko, że ta ponadgatunkowa czułość, bijące serce animowanej produkcji Bena Smitha, nie czyni z niej lepszego kina. 




Trudna sztuka filmowej antropomorfizacji polega między innymi na tym, by – przy zachowaniu wyznaczonych przez konwencję ludzkich cech charakteru – ocalić istotę zwierzęcej natury. I o dziwo, ten cud zdarza się na ekranie. Najlepsze sceny czerpią narracyjną energię właśnie ze wspomnianej delikatnej równowagi – twórcy w zabawny sposób ogrywają stereotypy, podglądają dziwaczne zachowania i niezrozumiałe natręctwa, kreślą bez pudła skomplikowane charaktery bohaterów. Psy nie istnieją tu wyłącznie po to, aby kochać, zaś koty – aby być kochane. I właśnie dzięki tej zaskakującej przenikliwości całość ogląda się bez bólu zębów.     

Jeśli jednak mówimy o wypełniającej większość filmu historii kundelka, który po powrocie z kosmicznej misji poszukuje swojego właściciela, oraz dachowca, który pod osłoną nocy udaje Batmana, to cóż – z ekranu wieje nudą. Bohaterowie zbierają grupę wykluczonych zwierzaków, rzucają wyzwanie wrogiemu policjantowi, a koniec końców – stają w obronie nieprzychylnej im ludzkości. Lecz twórcy nie budują z tych superbohaterskich klisz żadnej ciekawej, fabularnej konstrukcji – na przeszkodzie stają im zarówno scenariopisarska indolencja, jak i niewielki budżet oraz wynikające z niego techniczne ograniczenia. Cyfrowy świat jest pusty i sterylny, ekspresja zwierzaków pozostawia wiele do życzenia, z kolei w tekście roi się od marnych, slapstickowych żartów, które rozbawią tylko dzieciaki w wieku przedszkolnym. Także potencjał centralnego wątku – zwierząt uczłowieczających i uszlachetniających homo sapiens – został całkowicie zmarnowany. 



Składa się to wszystko na kolejną, budżetową animację, w której nie ma na czym zawiesić ani oka, ani ucha; w równym stopniu bezpretensjonalną, co pozbawioną charakteru. Zaciągnięci do kina rodzice wpadną w objęcia Morfeusza – najpewniej przyśni im się spacer z wiernym pupilem. Z kolei dzieciaki do lat pięciu, którym zazwyczaj nie potrzeba wiele więcej, będą miały wystarczająco dużo powodów do ekscytacji. 
1 10
Moja ocena:
4
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones